(Historia bliska) Wrzesień 1939 w regionie
Już w ostatnich dniach sierpnia 1939 r. na drodze wiodącej do Chełma i Zamościa pojawili się kolumny ludności wysiedlonej znad granicy polsko – niemieckiej. W kolejnych dniach drogi wiodące na wschód zaczęły się zapełniać uciekinierami. Niestety nie panował na nich spokój. Co jakiś czas na błękitnym i słonecznym niebie pojawiały się niemieckie samoloty, które siały śmierć i zniszczenie. Ostrzeliwano i bombardowano zarówno kolumny uciekinierów jak i rolników pracujących w polu.
Również na lotnisku w Świdniku w ostatnich dniach pokoju zarządzono wykopanie rowów przeciwlotniczych. Lotnisko dalej funkcjonowało i było miejscem stacjonowania eskadry zapasowej. 2, 7, 8 i 9 września miało miejsce bombardowanie świdnickiego lotniska oraz ostrzelanie z broni pokładowej. Pojawiły się pierwsze ofiary zarówno wśród żołnierzy, obsługi lotniska jak i ludności cywilnej. Sołtys Świdnika zajął się pochówkiem poległych zaś rannych odwieziono do szpitala w Kazimierzówce prowadzonego przez siostry szarytki.
4 września w kolonii Franciszków został zatrzymany mężczyzna podejrzany o szpiegostwo na rzecz Niemiec. Znaleziono przy nim mapy Lublina oraz szkic lotniska w Świdniku.
Bombardowania nie ominęły także Piask. Naloty miały miejsce 7, 9, 14 i 17 września. Stały się one przyczyną pożarów budynków na ulicach: Zamojskiej i Lubelskiej. Kilka domów spłonęło. Jednak stałe dyżury w dzień i w noc strażaków oraz drużyn obrony cywilnej i przeciwlotniczej uchroniły Piaski przed poważniejszymi zniszczeniami. Pierwsze ofiary śmiertelne w wyniku bombardowań i ostrzału uświadomiły mieszkańcom czym będzie ta wojna i jaką grozę niesie ze sobą.
Przemieszczanie dużych mas ludzkich i zakupy żywności przez uciekinierów pochłonęły cały zapas podstawowych towarów spożywczych. W sklepach zaczęły występować poważne braki. W oczy zaglądał strach, a w szeregi wkradała się panika. Bardzo ważną rolę odegrała wówczas inteligencja zwłaszcza nauczyciele i lekarze. Ci pierwsi organizowali stałe dyżury przeciwpożarowe, zwożono rannych, grzebano zabitych, organizowano kwatery dla uciekinierów. Lekarze i pielęgniarki zajmowali się szkoleniem wyspecjalizowanych drużyn sanitarnych. Wypełnienie wolnego czasu pozwalało choć na chwilę zapomnieć ludziom o grozie wojny.
Lubelszczyzna stała się także miejscem ewakuacji niektórych organów rządowych. Ministerstwo Spraw Zagranicznych ewakuowano do Kazimierza i Nałęczowa zaś w Piaskach ulokowano Ministerstwo Spraw Wojskowych. 13 i 14 września uformowano w Piaskach I Batalion Obrony Lublina pod dowództwem mjr. Józefa Bocianowskiego. 14 września dotarł do Piask 11 Dywizjon Pancerny z Mazowieckiej Brygady Kawalerii dowodzony przez mjr. Stefana Majewskiego. Tego samego dnia nocą żołnierze wysadzili most na rzece Giełczew w Piaskach. Spłonął również młyn Wajzerów wraz przyległym magazynem zboża. Ziarno paliło się prawie cały tydzień.
Wacław Czyżewski wspomina jak 17 września przechodził przez płonące Piaski. Droga usłana była trupami, a w dopalających się budynkach czerniały szczątki ludzkie. Słychać było jęki rannych, którymi nie miał się kto zająć. Wszędzie czuć było woń spalenizny i gryzący dym. Niemieckie lotnictwo wisiało nad głowami. Ogromne wyrwy w szosie, leje po bombach, w które co chwila wpadały spłoszone konie i woły z dobytkiem. Nie działała żadna łączność i komunikacja. Wszystko to dopełniało straszliwy obraz września 1939 r.
Mirosław Król
Głos Świdnika 2016, nr 35
Zdjęcie: www.historia.swidnik.net