Późna miłość
08.06.2013
godz. 18:00
Organizator:
Promocja książki Marka Rapnickiego pt. “Późna miłość. Rzym według Marka Rapnickiego”.
Marek Rapnicki – ur. 28 XII 1955 r. w Lublinie; z wykształcenia archeolog (UMCS) i animator kultury (UW); poeta, publicysta, podróżnik; od 1980 roku w Raciborzu, wieloletni dyrektor Raciborskiego Domu AKultury, następnie instruktor Raciborskiego Centrum Kultury; w 1989 przewodniczący Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”, w latach 1990 – 2002 radny i działacz samorządowy. Opublikował m.in. tomiki poezji „Ość” (1990), „Pieśń winnego”(1991), „Terytorium powiernicze” (2006); w 2003 prowadził polsko-czeski projekt interdyscyplinarny p.n. „Prowincja – matecznik słowa”, zakończony dwiema publikacjami w jego redakcji: „U źródeł sensu. Leśmian, Hrabal, Schulz” (materiały z sesji) oraz „Od słowa ke slovu” (dwujęzyczna antologia poezji); od 2005 redaguje półrocznik literacko-kulturalny „Almanach Prowincjonalny”, którego wieczory promocyjne stają się świętem poezji i kultury wysokiej. Czujny obserwator „kłamstwa smoleńskiego”, miłośnik Bałtyku, starej, zjednoczonej przez chrześcijaństwo Europy, muzyki baroku, jazzu oraz czerwonego wina; znawca kina, geografii i muzyki rockowej.
Sam autor o książce
„Książeczka, którą bierzecie Państwo do ręki, mogłaby z powodzeniem mieć podtytuł „rzymski bigos”, bowiem jest ona tyle samo dziennikiem podróży co gawędą, przewodnikiem turystycznym co rodzajem lirycznego pamiętnika. Ponadto posiada składnik, który za Czesławem Miłoszem da się określić jako wypisy z ksiąg użytecznych. Wszystko dlatego, że w swoich rzymskich – już teraz wyłącznie na monitorach komputerów, a jakże – wędrówkach spotkałem tłum wyznawców, wielu dawnych i współczesnych przechodniów, a wśród nich: Rogera Scrutona , Pawła Muratowa i Zbigniewa Herberta, Rémi Brague ze swoją „Drogą rzymską” i Guido Piovene, Ewę Bieńkowską, Norwida, Johna Keatsa, Jarosława Iwaszkiewicza, Jarosława Mikołajewskiego z „Rzymską komedią” oraz… Marka Aureliusza. Powiem wprost: nie wstydzę się tych spotkań! One utwierdziły mnie w poczuciu rangi tematu. Kiedy po sześciu tygodniach postawiłem ostatnią kropkę, mogłem powtórzyć za ks. Markiem Starowieyskim, że dobry katolik jest rzymianinem. Owo intensywne i ożywcze iunctim towarzyszy mi nieustannie. Nie, nie czuję się rzymianinem. Raczkuję! Lecz mam nadzieję, że uda mi jeszcze zdać rzymską „maturę” oraz że ten, kto przejdzie ze mną „Późną miłość”, stanie się „zarzymiony” w stopniu dużo większym, niż wtedy, gdy otwierał tę książkę po raz pierwszy. „