Uczniowie o Świdnickich Spacerach
Uczniowie w ramach projektu “Gra o Świdnik” przygotowali teksty poświęcone Świdnickim Spacerom. Fragmenty artykułu przygotowanego przez uczennice Zespołu Szkół nr 1 im. C. K. Norwida zostały opublikowane w Głosie Świdnika.
Zespół Szkół nr 1 im. C. K. Norwida:
Autorki: Anna Maceńko, Weronika Wójcik i Natalia Krysa
Telewizory w oknach, ludzie na ulicach
Tak protestowano przeciwko komunistycznej propagandzie w Świdniku.
Pierwszy Spacer Świdnicki odbył się 4 lutego 1982 roku, kiedy to świdniczanie wyszli podczas nadawania Dziennika Telewizyjnego, o godz. 19.30, aby zaprotestować przeciwko kłamstwom aparatu propagandy władz komunistycznych. Akcja została zainicjowana przez działaczy podziemnej „Solidarności”. Informacja o proteście błyskawicznie trafiła pocztą pantoflową do wszystkich mieszkańców. Świdniczanie mieszkający przy głównej ulicy Sławińskiego (obecnie ulica Niepodległości) wystawiali włączone telewizory w oknach i zapalali świece. Akcja zaczynała zyskiwać coraz więcej zwolenników, aż doszło do spacerów parotysięcznych tłumów. Chcąc utrudnić akcję bojkotującą Dziennik Telewizyjny władze wprowadziły w mieście wcześniejszą godzinę policyjną. Z 22 przeniesiono ją na 19. Chciano w ten sposób zmusić mieszkańców do oglądania Dziennika i zaprzestania demonstracyjnych spacerów. To jednak niewiele zmieniło. Spacery były kontynuowane, tyle że o godzinie 17, aż do 11 lutego, kiedy to za namową księdza Jana Hryniewicza, w obawie o wybuch krwawych rozruchów na ulicach miasta, zaprzestano spacerów. Decyzja ta była następstwem pojawienia się na ulicach Świdnika oddziałów ZOMO. Atmosfera była napięta i nerwowa, obawiano się radykalnych działań ze strony władz komunistycznych jako odpowiedzi na solidarność mieszkańców i spontaniczne protesty o charakterze happeningu. Pomysł i realizacja Świdnickich Spacerów były wydarzeniem na skalę ogólnopolską. Wkrótce rozszerzyły się one na Lublin i Puławy. Świdnickie Spacery stały się, z jednej strony, synonimem protestu przeciw obłudnej propagandzie władz komunistycznych, z drugiej zaś wyrazem solidarności społeczeństwa, które pragnęło wolności i prawdy. Za swoją postawę mieszkańcy Świdnika otrzymali w 1982 roku jedną z prestiżowych, symbolicznych nagród nielegalnej Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” – Krzyż Solidarności.
Pamięci poniżonych, prześladowanych, więzionych i pozbawianych pracy – dzisiejsze „Spacery Świdnickie” w hołdzie bohaterom.
Świdnicki Spacery upamiętniane są w mieście od wielu lat. Rocznice patriotycznych protestów odważnych mieszkańców Świdnika stały się inspiracją do upamiętnienia tamtych dni i tamtych ludzi, którzy niejednokrotnie za swoją patriotyczną postawę płacili wysoką cenę poniżenia, szykanowania, utraty pracy, prześladowania na tle politycznym czy nawet więzienia. W mieście, na pamiątkę tamtych wydarzeń, odbywają się liczne imprezy o charakterze historyczno-kulturalnym. Mieszkańcy Świdnika odtwarzają sceny z wydarzeń, jakie miały miejsce podczas stanu wojennego. Głównym zadaniem jest pokazanie świdniczanom, a szczególnie tym najmłodszym, jak wyglądały Świdnickie Spacery, co się działo i jakie znaczenie dla Świdnika miały te wydarzenia. Dbałość o szczegóły przy odtwarzaniu scen z przeszłości powoduje, że nabierają one realistycznego wymiaru. Powodują przeniesienie się ich uczestników do tamtych czasów, odżywają wówczas wspomnienia u tych, którzy to przeżyli. Młode pokolenie uczą trudnego patriotyzmu i prawdy historycznej. Uroczystości związane z obchodami rocznicy Świdnickich Spacerów są swoistym pomostem łączącym pokolenia świdniczan, przeszłość z teraźniejszością. Wspólny jest dla wszystkich patriotyzm i potrzeba zaświadczenia o prawdzie tamtych dni oraz o ich bohaterach.
Piotr Jankowski – o tym jak było…
– Co przyczyniło się do organizacji Świdnickich Spacerów?
– Świdnickie Spacery były reakcją na kłamstwa propagandy stanu wojennego. Pomysłodawcą był prawdopodobnie emerytowany trener bokserski Jan Kaźmierczak. Postanowiono zaprotestować przeciwko temu, co oficjalna propaganda przekazywała wówczas obywatelom. Stąd pomysł, by w trakcie nadawania głównego Dziennika Telewizyjnego, o 19.30 spacerować główną ulicą miasta. Mieszkańcy skrzykiwali się spontanicznie. Nie było wtedy internetu ani innych kanałów informacyjnych, nawet telefony były kontrolowane, wyłączane w stanie wojennym. Spacer trwał tyle ile Dziennik Telewizyjny, czyli około pół godziny. Mieszkańcy, którzy mieszkali przy głównej ulicy proszeni byli o to, aby w oknach mieszkań wystawić włączone telewizory, by pokazać, że nie oglądają telewizji. W pierwszych spacerach brała udział niewielka grupa ludzi, która po kilku dniach rozrosła się do tłumu. Ówczesne władze komunistyczne były zaskoczone taką formą protestu. Podczas spacerów nie głoszono haseł: “Precz z komuną”, “Jaruzel do wariatkowa” lub podobnych. Ludzie chodzili, pozdrawiali się, uśmiechali, wymieniali krótkie zdania. Przypominało to działania we Wrocławiu, gdzie młodzi ludzie przebierali się za krasnoludki i krzyczeli: “Pomóż milicji – pobij się sam”. Jednak władze zareagowały bardzo ostro. W stanie wojennym od 22.00 obowiązywała godzina milicyjna. Nie można było wtedy wyjść z domu pod groźbą aresztowania. Ze względu na protesty, w Świdniku przesunięto ją na 19.00. Mieszkańcy znaleźli na to sposób. Zaczęli umawiać się na godzinę wcześniejszych wiadomości. Wówczas władze reagowały wyłapywaniem ludzi. Milicja lub funkcjonariusze służby bezpieczeństwa w cywilnych ubraniach wychwytywali pojedyncze osoby i wywozili je poza miasto. W Świdniku był zakaz ruchu samochodowego, odcinano telefony, wyłączano światło na ulicach i wodę. Wówczas ks. Jan Hryniewicz, proboszcz w parafii NMP Matki Kościoła, zaapelował o przerwanie protestu. Spacery w Świdniku zostały zakończone, jednak pomysł spodobał się w innych miastach. Mieszkańcy Świdnika zostali dostrzeżeni przez podziemną Komisję Krajową NSZZ „Solidarność”. Za tę formę protestu świdniczanie otrzymali nagrodę honorową „Solidarności”. O Świdnickich Spacerach został nakręcony film.
– Jak Spacery Świdnickie wpływały na relacje między świdniczanami?
– Spacery pomogły świdniczanom zjednoczyć się ze sobą, pokazać, że nie jesteśmy sami wobec tego co serwuje propaganda. Były więc formą integracji mieszkańców.
– Jakie były skutki Spacerów?
– Były aresztowania, procesy, kary finansowe i utrata pracy.
Waldemar Jakson – nieobecny ciałem, obecny duchem…
– Jakie są Pana wspomnienia związane ze Świdnickimi Spacerami?
– Moje wspomnienia są dość specyficzne, ponieważ w tym czasie przebywałem w Ośrodku Odosobnienia Dla Internowanych we Włodawie i niestety nie mogłem uczestniczyć w Spacerach. Pamiętam jednak emocje związane z tym zjawiskiem. Przyjeżdżali do nas bliscy że Świdnika i opowiadali o aktualnej sytuacji. Przede wszystkim byłem dumny, że jestem świdniczaninem, że tutaj dalej trwa opór. Myślałem: – Mój Boże, co z tego, że nas pozamykali – ludzi niewygodnych, wrogów systemu, skoro zostali jeszcze ludzie, dzięki którym opór trwa.
O Świdnickich Spacerach ukazała się wzmianka w książce o oryginalnych formach oporu politycznego. Jest tam ukazany Świdnik, który jako pierwszy rozpoczął spacery. Myślę, że jest to moment w dziejach miasta, z którego możemy być dumni.
I Liceum Ogólnoksztacące im. W. Broniewskiego:
Autorki: Daria Brzustewicz, Magda Zacharczuk, Marta Buła
Jak wyrazić swój bunt, kiedy nie można publicznie krzyczeć o sprzeciwie wobec władzy i szerzącej się propagandzie? O to zapytany w roku 1982 świdniczanin odpowiedziałby zapewne, żeby iść na spacer. Brzmi to pewnie dla niektórych śmiesznie, ale co ma zrobić człowiek, gdy nie pozostaje nic innego, jak właśnie przechadzka po mieście.
Spacery Świdnickie były ewenementem na skalę krajową. Ten wyjątkowy w formie i prostocie wyraz buntu został zainicjowany 5 lutego roku 1982 przez Jana Kaźmierczaka. O godzinie 19.00, na ulice miasta wychodzili mieszkańcy, nawet całymi rodzinami. Dlaczego akurat ta godzina? To o tej porze było emitowane główne wydanie Dziennika Telewizyjnego. Wychodząc o tej godzinie na spacer, ludzie wyrażali swą irytację na reżimowe kłamstwa i propagandowe informacje podawane w wiadomościach telewizyjnych. Przemierzali ulicę Sławińskiego (dzisiejsza ul. Niepodległości), nawet w parotysięcznej grupie, aż do godziny 19.30 kiedy Dziennik się kończył. Właściciele mieszkań przy ulicy Sławińskiego, dla zwiększenia efektu buntu wystawiali w oknach włączone telewizory. W ślad za świdniczanami poszli mieszkańcy innych lubelskich miast, najpierw Lublina, a kilka dni później Puław. Władze były początkowo takim zachowaniem zdezorientowane, a na ulicach Świdnika o godzinie 19 kwitło życie towarzyskie.
Reakcja władz komunistycznych na protest świdniczan
Protesty mieszkańców Świdnika, choć przybrały pokojową formę, szybko zaalarmowały ówczesne władze. Wojewódzka centrala PZPR oceniła je jako „najbardziej niepokojące zjawisko” na Lubelszczyźnie. Administracja miasta bardzo szybko zaostrzyła ograniczenia i podjęła szereg działań dążących do zmuszenia świdniczan do zaprzestania spacerów. Maszerującym towarzyszyły radiowozy i „świetlice” – duże milicyjne wozy. Patrolowano również boczne ulice, w tłumie poruszali się funkcjonariusze ZOMO i Służby Bezpieczeństwa. Już 7 lutego zaczęto masowo legitymować spacerujących. Pojedyncze osoby zatrzymywano (m. in. dr Elżbietę Wilhelm, Marka Matejczyka, Jurka Szpota), by później, na 48 godzin umieścić je w lubelskim areszcie, albo wywieźć i wypuścić kilkanaście kilometrów poza obrzeżami miasta. Internowano działaczy świdnickiej „Solidarności”: Ryszarda Krzyżanka, Bronisława Sołka, Leszka Świderskiego, Stanisława Wociora i Tadeusza Zimę Przeciwko uczestnikom pochodów kierowano również sprawy na kolegia, nakładające wysokie kary finansowe. Wkrótce represje zaczęły sięgać dalej – w porze społecznego protestu wyłączano oświetlenie ulicy Sławińskiego i jej przecznic. W domach odcinano dopływ energii elektrycznej i wody, zawieszono połączenia telefoniczne na terenie miasta i łączność międzymiastową, wprowadzono zakaz poruszania się prywatnych pojazdów, ograniczono liczbę przepustek uprawniających do przekroczenia granicy województwa, zawieszano planowane wydarzenia kulturalne i sportowe. 11 lutego lubelski Wojewódzki Komitet Obrony czasowo wprowadził w mieście godzinę milicyjną od godziny 19.00. W obliczu nieskuteczności podejmowanych działań, do miasta sprowadzono również oddziały zmechanizowane. W pogotowiu czekały granaty gazowe i armatki wodne. Pojawiło się zagrożenie siłowej interwencji ze strony coraz bardziej skonsternowanej i sfrustrowanej administracji.
Reakcja komunistycznych władz była bardzo ostra, zdecydowana i, jak można zauważyć, niewspółmierna do skali i rangi protestu. Świadczyła o słabości i braku pewności organizatorów stanu wojennego – kierowała nimi obawa przed eskalacją buntu. „Świdnickie spacery”, jako protest pokojowy, miały znaczenie symboliczne. Jednak ówczesne władze Polski dążyły głównie do zwalczenia takich właśnie przejawów obywatelskiego nieposłuszeństwa. Trzeba przyznać, że władza słusznie bała się symboli. Protest narodu, koncentrujący się wokół ideałów i symboli, doprowadził ostatecznie do upadku systemu komunistycznego kilka lat później.
Współczesne spojrzenie na „Świdnickie spacery”
Większość z nas uważa ludzi protestujących w 1982 r. za bohaterów narodowych. Związane jest to z tym, że ich forma protestu nie była bierna. Mówimy o bardzo kreatywnej i wyjątkowej formie protestu, przeciwko kłamstwom propagandy i niesprawiedliwości władz. Świdniczanie potrafili się zjednoczyć i jako pierwsi jawnie ukazali swoje oburzenie i wyrazili, w pokojowy sposób, swoją niezgodę na panującą sytuację. Współczesna młodzież znacznie różni się od tej, która walczyła z kłamstwem systemu. Lecz są nadal wśród nas osoby, które doceniają ich poświęcenie i zaangażowanie w podziemną działalność.
Oto wypowiedź ucznia klasy II I LO im. Władysława Broniewskiego w Świdniku:
– Dla mnie, jako osoby, która co roku bierze udział w inscenizacji „Świdnickich spacerów” jako aktor, jest to przypomnienie powodu do dumy. Często myślę, że powinniśmy pamiętać, że „Lubelskie spacery” rozpoczęły się właśnie u nas. Dzięki tym wszystkim ludziom mogę żyć w kraju, który daje mi wiele perspektyw i rozwija we mnie cenne umiejętności. Staram się w ich postawie dostrzegać cechy ludzi, którzy wyszli na ulicę, aby protestować przeciwko propagandzie oraz manifestować wartości, które mogli przekazać swoim dzieciom i wnukom. Bo to właśnie takie czyny są przejawem „codziennego bohaterstwa”, które jest godne najwyższego uznania.
Lecz czy młodzież, w dobie komputerów i internetu, byłaby w stanie tak samo zmobilizować się do działania, jak uczynili to świdniczanie w stosunkowo bliskiej nam przeszłości? Jest to bardzo zastanawiające, gdyż wiele młodych osób uważa, że nie byliby w stanie tak odważnie walczyć i poświęcić się.
Wypowiedź uczennicy I LO:
– Myślę, że nie poszłoby to tak sprawnie, jak w tamtych czasach. Potrzebny byłby zdecydowany lider, który zająłby się organizacją i zjednoczył społeczność Świdnika. Dzisiejsze ,”standardy życia”, czyli korzystanie z telefonu komórkowego, internetu, zamyka ludzi na siebie nawzajem. Wolimy napisać do kogoś SMS niż porozmawiać, albo się spotkać. Przez to tracimy poczucie bycia w społeczności. Nie potrafimy współpracować, ciężko byłoby nam się zjednoczyć.
Świdnickie spacery powinny przypominać nam o krwi, która została przelana za nasz kraj. My, jako młodzież, która dziedziczy tę ojczyznę i tę historię, nie możemy się jej wstydzić. Musimy ją popularyzować i pielęgnować nasze dziedzictwo. Lecz jak to zrobić ? Myślę, że należy rozpocząć od pracy nad samym sobą. Należy zadać sobie pytania: kim jestem? Jakie mam cele w życiu? W czym jestem dobry, a w czym słaby? I trzeba działać, ponieważ mamy o wiele więcej możliwości niż osoby protestujące podczas stanu wojennego.
Powiatowe Centrum Edukacji Zawodowej:
Autorzy: Przemysław Kloc, Krzysztof Domański, Kuba Kwiatosz
Źródło: http://www.historia.swidnik.net
Świdnik jest miastem w południowo-wschodniej Polsce, w województwie lubelskim, zamieszkanym przez ponad 40 tysięcy osób. Prawa miejskie uzyskał w 1954 roku. Są to informacje, które może uzyskać każdy przeciętny zjadacz chleba, który wpisał hasło ,,Świdnik” w przeglądarkę internetową. Ale czy wiemy coś więcej o historii naszego pięknego miasta niż to, co czego możemy dowiedzieć się ze źródeł popularna-naukowych? Z moich obserwacji wynika, że wiedza świdniczan nie jest zbyt głęboka. Postaram się przedstawić państwu historię, którą zna większość starszych mieszkańców Świdnika, ale nie jest ona znana szerszej grupie młodzieży.
Rok 1980 był dla Świdnika jednym z 4 ważnych momentów w jego historii. 1 lipca 1980 roku, władze PRL, w ramach rządowego programu oszczędnościowego, wprowadziły podwyżkę cen niektórych gatunków mięsa i wędlin, co przyczyniło się do wybuchu strajku w WSK „PZL-Świdnik”, który potem rozprzestrzeniły się na województwo lubelskie, aż w końcu swoim zasięgiem objął zakłady pracy w całej Polsce. ,,Świdnicki Lipiec” doprowadził również do utworzenie NSZZ „Solidarność”, o czym zapomina wiele osób.
13 grudnia 1981 roku wprowadzono w Polsce stan wojenny, jednak załoga świdnickiego zakładu również w tej sytuacji nie została bierna. Mimo aresztowań i internowań części działaczy ,,Solidarności”, w Świdniku działała prężnie, rozpoczynając akcje strajkową. Już pierwszego dnia na świdnickim lotnisku wylądowały śmigłowce wojskowe, a załoga WSK została poinformowana o militaryzacji zakładu. Gdy pracownicy nie wpuścili żołnierzy za bramę, doszło do szturmu, w nocy z 15 na 16 grudnia 1981 roku. Czołgi przebiły mury zakładu, a wkraczające odziały milicji szybko przełamały opór. Pracownicy zostali wyprowadzeni z fabryki, a organizatorzy protestu aresztowani.
Dalsza historia Świdnika jest już mniej spektakularna, ale również ważna dla miasta. Po upadku komunizmu nadal powstawały nowe osiedla, a liczba mieszkańców cały czas rosła. Dużą rolę w tym rozwoju odgrywa Pan Waldemar Jakson, który od roku 1998 piastuje stanowisko Burmistrza Miasta Świdnika. Z jego inicjatywy prowadzono wiele prorozwojowych działań.
Świdnik jest nadal ośrodkiem przemysłu lotniczego i w dalszym ciągu, w tutejszych zakładach, produkuje się śmigłowce.
W 2009 roku WSK „PZL- Świdnik” został przejęty przez włosko-brytyjski koncern ,,AgustaWestland”. Kolejnym ważnym wydarzeniem było otwarcie, w grudniu 2012 roku, na Portu Lotniczego Lublin, który sprzyja rozwojowi lokalnej gospodarki.
Na pierwszy rzut oka przytoczone przez nas informacje wydają się zwykłym artykułem opisującym historie Świdnika, jednak w wielu osobach może on wzbudzić wspomnienia, a młodsze pokolenie nauczyć historii, która często nie jest uczona w szkołach.
II Liceum Ogólnokształcące im. K. K. Baczyńskiego:
Autorzy: uczniowie szkoły
Spacery Świdnickie
Wikipedia definiuje Spacery Świdnickie jako „zjawisko polegające na masowym wychodzeniu z domów w porze nadawania Dziennika Telewizyjnego w czasie stanu wojennego.” Z tego samego artykułu dowiadujemy się, że ta zorganizowana akcja była początkowo ewenementem na skalę całego kraju. Ewenementem, który zapoczątkował głośny sprzeciw wobec stronniczości mediów w czasach stanu wojennego.
W stanie wojennym wyzwaniem było eksponować swoje niezadowolenie, a w zasadzie niemożliwym było organizowanie zgromadzeń. Świdniczanom udało się jednak wykorzystać oczywiste, codzienne, a przede wszystkim legalne działanie – masowe spacery stanowiły formę protestu, o jakiej w tamtej chwili nie pomyślały ośrodki w Gdyni, Poznaniu, Warszawie. To właśnie w Świdniku pojawił się pierwszy, pokojowy ruch stanowiący odpowiedź na wprowadzenie stanu wojennego – reakcji ówczesnych władz Rzeczpospolitej Ludowej na pojawienie się Solidarności – zorganizowanej opozycji.
Wczesny wieczór, godzina 19:30. Kilkadziesiąt par wychodzi na ulice. To forma protestu, pokazanie świadomej rezygnacji z obejrzenia propagandowego dziennika. Początkowo popularna wśród zaangażowanych działaczy opozycyjnych, stopniowo popularyzuje się i pociąga za sobą niespotykane dotąd tłumy. W oknach pojawiają się odbiorniki, w których prezenter po raz kolejny powtarza napisaną przez oficera SB regułę. Wszystko jednak na nic – Świdniczanie spacerują, pokazując niezadowolenie, niemą walkę z „rodzinnym okupantem”.
Na reakcję władz nie trzeba było długo czekać – wcześniejsza godzina milicyjna ma udaremnić ten masowy, powtarzalny happening Świdniczan. Na próżno – mieszkańcy spotykają się „o piątej”, a odbiorniki telewizyjne wciąż goszczą we framugach okien.
Choć same spacery powoli wygasały, pozostawiły trwały ślad w postawie mieszkańców i argumentach w dyskusji o stronniczości mediów. Do Świdnika dołączyły wkrótce Lublin i Puławy, a po nich kolejne miasta. Echo spacerów dotarło nawet do komitetu głównego NSZZ Solidarność, a społeczność Świdnika otrzymała w 1982r. honorowe odznaczenie za tę niezwykłą postawę.
Spacery Świdnickie to znakomity przykład niepozornego działania, które dzięki słuszności idei odniosło wielki sukces. Wydaje się, że słusznym jest stwierdzenie, iż duch rozbudzony w mieszkańcach zarówno w roku 1980, jak także podczas Spacerów towarzyszył im aż do końca stanu wojennego, a poniekąd jest z nami, mieszkańcami, do dziś.
Autor: Jakub Bodys
„Jest zimowy wieczór 1982 roku. Ulice coraz bardziej pustoszeją, Polacy tradycyjnie zasiadają przed telewizorami, by obejrzeć „Dziennik”. Tymczasem główna ulica podlubelskiego Świdnika tętni życiem. To jednak nie zamiłowanie mieszkańców miasta do nocnego trybu życia ani dotlenienia się w zimowe wieczory, ale tzw. Świdnickie Spacery”, czyli forma protestu przeciwko propagandzie stanu wojennego”.
Świdnickie spacery rozpoczęły się 5 lutego 1982 roku o godzinie 19.30. Zainicjowane zostały przez działacza podziemnej “Solidarności”, Jana Kaźmierczaka. Miały za zadanie zamanifestować sprzeciw wobec panującej propagandy. Dlatego w porze Dziennika Telewizyjnego ludzie zaczęli wychodzić masowo na ulice, w oknach były ustawione włączone odbiorniki telewizyjne. Władze stanu wojennego chciały zmusić mieszkańców do oglądania Dziennika, dlatego zmieniono godzinę milicyjną na 19.00. Jednak nie zniechęciło to Świdniczan i dalej manifestowali, chcąc pokazać, że nie obchodzi ich kłamstwo pokazywane w Dzienniku Telewizyjnym. Postanowili zmienić godzinę spacerów na 17.00. Władze pozostawały nieugięte. Kiedy mieszkańcy wychodzili na ulice, wyłączano uliczne światła, a w domach prąd i wodę.
Jednak i to nie zmusiło świdniczan do zaprzestania protestów. W krótkim czasie, stali się oni wzorem dla mieszkańców innych miejscowości, bowiem zaraz po rozpoczęciu spacerów w Świdniku, taki pomysł został zrealizowany również w Lublinie, a potem w Puławach i w wielu innych miastach. Świdnickie Spacery stały codziennie gromadziły parotysięczny tłum. Za swoją postawę, mieszkańcy naszego miasta otrzymali w roku 1982 jedną z prestiżowych i wyjątkowych nagród podziemnej Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.